Krzysztof Łazarski to mieszkaniec Paprotna na rzecz którego w ostatnim czasie organizowane były zbiórki pieniężne na rehabilitację oraz leczenie. Zarówno w tych lokalnych jak i internetowych okazali Państwo wielkie serca i hojność. Do naszej redakcji został przekazany list od żony Pana Krzysztofa Łazarskiego skierowany do tych osób, które wspierają go w walce o zdrowie i sprawność. 

Rehabilitacja w KonstancinieKonstancin 2konstancin 3

foto powyżej: rehabilitacja w Konstancinie

  Witajcie Kochani!

  Wiem, że bardzo długo się nie odzywaliśmy i niektórzy mają do nas o to duży żal. Jednak, gdy opiszę Wam co działo się z nami od grudnia (bo do grudnia wiecie) to mam wielką nadzieję, że choć troszkę nas zrozumiecie i wybaczycie nam tą ciszę. Gdy szpital w Szczecinie wypisał nas już z oddziału neurochirurgii z zaleceniem wszystko jest „dobrze”, przyszedł czas na rehabilitację. To dzięki Wam, Waszym wspaniałym serduszkom i pieniążkom, które wpłacaliście pojechaliśmy z Krzysiem do Konstancina na rehabilitację. Będąc tam 3 tygodnie Krzysiu pomalutku wracał do zdrowia i z każdym dniem były postępy. Robiłam dla Was zdjęcia i nakręcałam filmiki i w najbliższym czasie chciałam się nimi z Wami podzielić i pochwalić jego postępami. Niestety nie zdążyłam, bo los ponownie nas okropnie skrzywdził. Krzysiu doznał drugiego udaru i krwotoku. Trafiliśmy do szpitala w okolicach Warszawy, gdzie okazało się, że to co się stało jest następstwem pęknięcia tętniaka i pierwszej operacji. Zostaliśmy wypisani ze szpitala z wodogłowiem, które nie było widoczne „gołym okiem” i to spowodowało wyżej opisane skutki. To nie miało nic wspólnego z rehabilitacją. Po konsultacji u dwóch najlepszych światowej sławy profesorów z Warszawy usłyszałam, że to było nieuniknione i wydarzyłoby się nawet gdyby Krzysiu leżał w domu bez najmniejszego ruchu. Było to następstwo wcześniejszych wydarzeń i tego, że lekarze nie zrobili w pierwszej kolejności operacji na wodogłowie, czyli wsadzenia do głowy zastawki. Wizytę kontrolną w poradni neurochirurgicznej mieliśmy na 28 lutego br., niestety nie zdążyliśmy, a stan Krzysia ani wizualnie, ani parametrami nie wskazywał, że coś się dzieje złego. Przebywaliśmy tam prawie 2 miesiące czekając, aż krwiak się wchłonie i Krzysiu dojdzie do siebie. Niestety drugi udar okazał się silniejszy i wyrządził większe negatywne skutki jak pierwszy. Wszystko co było już wypracowane, niestety cofnęło się i było o wiele gorzej. Stan ponownie był bardzo poważny, walczyliśmy o każdy dzień. Ja byłam z Krzysiem wszędzie tam gdzie on, od rana do wieczora w każdym szpitalu i na każdym oddziale. Uwierzcie nie było mi łatwo i nie miałam głowy na bieżąco pisać do Was co u nas. W domu z dziadkami został nasz syn. Z jednej strony cieszyłam się, że jestem z mężem, a z drugiej strony serce rozrywało mi z tęsknoty za synem i rodziną. Jednak wiedziałam, że syn jest w dobrych rękach i nic mu się nie dzieje, mąż potrzebował mnie w tym momencie bardziej. W lutym przewieziono nas z powrotem do szpitala w Szczecinie, gdzie Krzysiu przeszedł drugą operację założenia zastawki. Wydawało się, że wszystko jest dobrze i w marcu zostaliśmy skierowani na rehabilitację do Stargardu. Byliśmy tam tylko tydzień, bo znów pojawiły się komplikacje będące następstwem drugiej operacji. Przez długi okres słyszeliśmy, że potrzebna jest trzecia operacja – założenie zastawki z drugiej strony głowy, lecz do niej nie doszło. Wszystko uniemożliwiała nam gorączka, która pojawiała się i znikała, a lekarze nie wiedzieli skąd się bierze i dlaczego. Tak mijały dni, tygodnie, miesiące. Ciągle pod górkę, ciągle coś nie tak. Nagle 3 czerwca Krzysiu zostaje wreszcie wypisany do domu (choć lekarze chcieli go oddać do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego na co oczywiście się nie zgodziłam) Ogromna radość, bo po 9 miesiącach spędzonych w szpitalu Krzysiu jest z nami w domku. Syn ma wreszcie przy sobie tatę i mamę. Nie da się tej radości opisać słowami. Jednak ciągle daje nam się we znaki gorączka, z którą nadal walczymy. Profesorowie, lekarze, szpitale rozkładają ręce i zostajemy z tym sami. Nie wiadomo skąd ta gorączka, ponieważ wszystkie wyniki są dobre. My jednak walczymy i mimo tak wielu trudności oraz przeciwności losu nie poddajemy się. Ze względu na obecny stan zdrowia Krzysia nie może on odbyć nigdzie turnusu rehabilitacyjnego w żadnym ośrodku. Dyskwalifikuje go właśnie ta gorączka. Mamy troje wspaniałych rehabilitantów, którzy przyjeżdżają do Krzysia do domu i starają się mu pomóc najlepiej jak tylko potrafią.

  Tak jak sami widzicie nie miałam kiedy do Was się odezwać. Nie wiedziałam nawet jakie wiadomości Wam przesłać, bo ciągle sytuacja się zmieniała. Jak są do przekazania dobre informacje czy postępy to robi się to chętnie i z radością, a w tym przypadku… Na tę chwilę Krzysiu psychicznie czuje się coraz lepiej. Więcej i głośniej rozmawia, śmieje się, żartuje, czyta – także tu jest duży postęp. Podnosi wysoko głowę, sprawna jest lewa ręka. Pomału zaczyna ruszać również prawą, prostować i zginać palce. Dla nas to już wielka radość i postęp, choć to dopiero początek naszej drogi. Nogi niestety są bezwładne i w wielkim przykurczu. Tak, więc Krzysiu potrzebuje całodobowej opieki. Kochani wiele razy z ust lekarzy słyszałam, że to cud, że Krzysiu żyje. A on żyje i cały czas dzielnie walczy. Walczymy razem z nim, lecz uwierzcie, że nie jest łatwo i często są chwile załamania. Dlatego prosimy abyście Wy byli dalej z nami w tej walce. Wierzę, że razem możemy więcej i wierzę, że stanie się kolejny cud, dla syna dla mnie, dla rodziny i dla Was. Dziękujemy Wam bardzo za wszystko co cały czas dla nas robicie i to jak nas wspieracie. Nam brakuje słów wdzięczności za to, że jesteście tak cudowni i macie ogromne,  złote serduszka. Wielki dla Was ukłon, szacunek i brawa. A może są wśród Was tacy, którzy przechodzili podobne tragedie? Może są tacy, którzy coś nam podpowiedzą, wskażą dalszą drogę, doradzą? Będziemy wdzięczni za każą pomoc i radę.

  Kochani chciała bym Wam tu wszystkim podziękować z osobna, wymienić Was tu wszystkich i nisko się przed Wami ukłonić. Jest Was jednak tak dużo, że boję się, że mogę o kimś zapomnieć.  A tego bardzo bym nie chciała. Wszyscy zasługujecie na wielki podziw i szacunek. Kochani jeszcze raz ogromnie Wam za wszystko dziękujemy i prosimy bądźcie dalej z nami. Buziaki dla Was wszystkich.

Mariola

po drugiej operacji

foto: Krzysztof po drugiej operacji

Krzysztof jest już w domu u boku swoich najbliższych. Nadal jednak musi walczyć o każdy, choćby najmniejszy ruch. Na portalu zrzutka nadal trwa zbiórka środków na jego rehabilitację. Każdy kto chce pomóc Krzysztofowi i wesprzeć jego codzienną walkę o sprawność może to zrobić za pomocą linku: https://zrzutka.pl/npt62s

foto poniżej: Rehabilitacja Krzysztofa w domu

dom 1dom 2rehabilitacja w domudom

karnickie.info